Skąd się wzięły koncerty w szkole?

Czyli historia dobroczynnego rock’n’rolla

Paweł Marcyniuk, nauczyciel w ZSO nr 4

 Przyznam na starcie, że zawsze kręciła mnie muzyka rockowa. Wyrazisty rytm, mocny i głęboki bas, brzmienie gitar. Wychowałem się na muzyce klasyków, ale nie tych od symetrii i równowagi oraz regularności budowy formalnej partytur. Mówiąc prościej: nie orkiestry, batuty, nie nuty, sztywne druty. Raczej klasycy rockowi z lat ’70 i ’80. Muzycznie piękne były też wczesne ’90. Kto dorastał w tamtych czasach, ten jest zorientowany. Pamiętam, że w liceum, na studiach, zawsze coś się działo muzycznie na zapleczach auli, w szkolnych piwnicach. Problemem było tylko zdobycie dobrego sprzętu muzycznego. Dziś ograniczeniem jest jedynie brak wyobraźni. Niestety nie mając talentu do wyżej wspomnianych nut i harmonicznych dźwięków wybrałem perkusję. Perkusista to taki jeszcze nie muzyk, a już coś więcej niż muzyczny żółtodziób. I po latach bardzo ucieszyłem się, kiedy rozpoczynając praktykę nauczycielską w ZSO znalazłem niewiele młodszych maturzystów podzielających moje upodobania muzyczne. To dzięki nim rozbudziłem dawne zainteresowania. Czasami nawet spotykaliśmy się na rockowych koncertach, z wzajemnym zdziwieniem. I w pewnym momencie przyszła taka myśl, dlaczego nie zrobić jakiegoś koncertu w szkole?

⇒ Zobacz prezentację

Pamiętam, był jakiś koncert szkolnego zespołu w stołówce, zdaje się dla Fundacji Mam Marzenie, robiony przez zaangażowanych charytatywnie licealistów. Byłem pod wrażeniem zapału młodych muzyków-amatorów. W całej tej zjawiskowej akcji, zorganizowanej w szczytnym celu, brakowało mi lepszego technicznie zaplecza: nagłośnienia, oprawy sprzętowej, przyzwoitych warunków scenicznych. W międzyczasie, z myślą o następnej takiej akcji,  udało się znaleźć uczniów chętnych i gotowych do zagrania kilku piosenek w ramach projektu N.U.M.E.R. Zero (Nauczycielsko Uczniowski Międzyszkolny Eksperyment Rockowy). Pomysł był typowo happeningowy: uczniowie i nauczyciele, tak jak potrafią, grają rockowe kowery a na koncert przychodzą uczniowie ciekawi kompromitacji wykonawców. Robiliśmy to z dużym przymrużeniem oka w myśl punkowej zasady: trzy akordy, darcie mordy. Zgodnie z przewidywaniami nie poszło zbyt ambitnie, wykonanie pozostawiało wile do życzenia ale zabawa była przednia i na frekwencje nie można było narzekać. Coś zarobiliśmy. Dochód przekazano na cel charytatywny. Nie wiadomo jak (nikt już dziś tego nie pamięta) i za sprawą jakiej inicjatywy, dostaliśmy zaproszenie do zagrania koncertu w ramach innej akcji charytatywnej, organizowanej przez Lidie Bukowską z Ruchu Ludzi Dobrej Woli. Zagraliśmy w piwnicy (schronie), gdzie mieścił się dom kultury na jednym z wildeckich osiedli. Po pewnym czasie, posiadając odpowiednią wiedzę oraz wsparcie Lidki, postanowiliśmy rzucić się na głębszą wodę. Nikt z nas nigdy nie organizował koncertów, mimo to uczyniliśmy pierwszy krok w tym kierunku. Nazwę wymyślili uczniowie spontanicznie: Rock Help Fest! i tyle. Brzmi fajnie. Wszystko zaczęło się w 2008 roku. Od tego czasu eR Ha eF to muzyczna tradycja naszej szkoły. Nie szczędząc skromności jesteśmy jedyną szkołą w Poznaniu, która posiada tak utrwaloną tradycję organizowania cyklicznych koncertów charytatywnych.

 Festiwal pierwotnie przez kilka pierwszych edycji grał rzeczywiście dwa razy w roku: w czerwcu w okolicach Dnia Dziecka i w grudniu na Mikołajki. Jednak zauważyłem zjawisko „przesycenia”, co przejawiało się coraz to mniejszą frekwencją publiczności. Choć potrzeby beneficjentów zawsze były i nadal są niemałe, to ograniczyłem RHF-owe koncertowanie do grudniowo-zimowej zadymy rockowej. Wiosenną edycję nazwaliśmy dla odmiany „Czad dla Amici” ale o tym później.

Pierwsza edycja obfitowała w niespodzianki, które później nie miały prawa się zdarzyć. Na scenie, jako gwiazda wieczoru, mieli pojawić się muzycy legendarnego zespołu Lombard (oczywiście w nieco odmienionym składzie). Okazało się, że wokalistka zaniemogła wokalnie i występ nie dojdzie do skutku. Byliśmy załamani. Takie niepowodzenie już na starcie… Ale nasza licealistka, mająca tzw. znajomości, dogadała się z managerem Lombardu, który był jednoczenie organizował koncerty Ray’a Wilson’a. Gwiazdor dał się namówić i rzeczywiście przybył. Wykonał kilka akustycznych kowerów legandarnej grupy Genesis, w której śpiewał po odejściu Philla Collinsa. Sięgając do materiałów archiwalnych warto wspomnieć kto jeszcze pojawił się na naszej scenie m. in.: Anna Girdziejewska, Jakub Rajman oraz zespoły: Numer Zero, Lalka, Trzy Plus, BSE, Undead Penguins, Confessio, Ra’am, Na Walizkach, Lans Vegas, Scarlet Hatchings, PBN Soundsystem, Train To Madness, Zgon Na Parkiecie, Broomstick, Bazinga!, SDC Skrzydlaści, Kodeina, #ash, Clara Tenebris, Funk Me Now, Failed Transmission, The Messier, Nimfofunk, Sucky Rocket, Trois Couleurs, Andagrand, The Mojojojos, Claptrap, Ciabatta, Smash, Thataz, The Groose, Camping Hill, Antigravity.

 Do tej pory mieliśmy szczęście do przychylnych nam ludzi: czy to były firmy ochroniarskie, czy drukarnie, radio, telewizja, sponsorzy. Nie mógłbym też nie wspomnieć o naszych przyjaciołach z BrokerSound, profesjonalnej firmy nagłośnieniowej, którzy nigdy nam nie odmówili, choć jako fachowcy w kraju i za granicą mają zawsze pełne ręce roboty. Plakaty głównie robił dla nas Melon, absolwent naszego LO, Łukasz Melniczak - grafik z pomysłem, od początku zapaleniec i fan RHF, dziś profesjonalista. Jego projekty zawsze i wszędzie się podobały. Zawsze mogliśmy też liczyć na świetną publiczność, którą stanowili wierni fani dobroczynnego rocka. W przygotowanie imprezy charytatywnej włączali się również zostający „po godzinach” czasami do godzin nocnych, nauczyciele. Nieocenionym wsparciem byli zawsze uczniowie (również ze szkolnych samorządów, na czele z panią Danutą Jankowiak, opiekunką licealnego SU) i absolwenci naszej szkoły oraz wielu ludzi dobrej woli, wspomagając w aranżowaniu imprezy. Już jako zorganizowana grupa, robiliśmy to siłą wolontariatu, bez żadnego funduszu, bez dodatkowych środków finansowych. Mam osobistą satysfakcję, że dzięki temu udało się zebrać pieniądze, które choć w części pomogły w leczeniu, czy rehabilitacji ciężko chorych dzieci. O historiach ich cierpienia i dramacie rodziców można by napisać osobny rozdział… Nie moglibyśmy robić tego bez współpracy z fundacją Pomocna Mama (wcześniej Ruch Ludzi Dobrej Woli), która wyznaczała beneficjentów akcji. W dużej mierze są to podopieczni fundacji, rodzice stojący wobec choroby swoich dzieci. Zatem pieniądze, które przeznaczaliśmy jako dochód z koncertu finansowały ich rehabilitację, utrzymanie, czy pokrywały część kosztów leczenia.

 Do tej pory, bez żadnej przerwy, udało się zorganizować kilkanaście edycji festiwalu, przez naszą scenę przewinęło się kilkadziesiąt zespołów muzycznych. Koncerty te stanowią oryginalną promocję naszej szkoły. Wiele osób w Poznaniu kojarzy już cykl koncertów charytatywnych RHF, a to za sprawą odpowiedniej promocji w mediach. Dzięki temu nie mieliśmy nigdy problemu ze znalezieniem wykonawców. Zespoły zgłaszają się same. Jak by tego było mało, zauważyliśmy też potrzeby Świetlicy terapeutycznej Amici i podjęliśmy decyzję o zorganizowaniu podobnego przedsięwzięcia muzyczno-charytatywnego o nazwie Czad dla Amici, które zainicjowałem z grupą uczniów i nauczycieli w maju 2012 r. Pierwotnie była to impreza charytatywna o charakterze Szkolnego Przeglądu Twórczości Muzycznej (wtedy Czad Amator). Ideą było wsparcie i promocja talentów młodych wykonawców i zespołów związanych z ZSO, które w zdecydowanej większości, prezentowały się na scenie po raz pierwszy. Chcieliśmy również wspierać ideę charytatywnego muzykowania już rozpoczętego przez Rock Help Fest, ale tym razem promującego szkolne talenty i wspierającego finansowo inicjatywy Stowarzyszenia Amici (prowadzonego przez jego inicjatorkę, nauczycielkę ZSO, panią Hanię Szeląg). Jednorazowo (trzecia edycja) zorganizowaliśmy też duży koncert pt. „Budzimy Olę”, z którego dochód był przeznaczony na utrzymanie pozostającej w śpiączce w Klinice „Budzik” uczennicy naszego Gimnazjum, która uległa poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Na apel odpowiedziało wielu utalentowanych muzycznie uczniów i absolwentów naszej szkoły, którzy czynnie włączyli się w promocję miejskiej akcji wsparcia Oli, o czym pisały również lokalne media. Do dziś udało się nam, cyklicznie co roku, zorganizować 5 edycji takich koncertów pod aktualną nazwą Czad dla Amici. koncertom towarzyszy zawsze kawiarenka koncertowa, do której uczniowie przynoszą przygotowane przez siebie i rodziców wypieki, co daje dodatkowy dochód dla beneficjenta. Głową pełną ciekawych idei w tej kwestii jest pani Hania.

Akcjom charytatywnym zawsze towarzyszyło zaangażowanie uczniowskich grup inicjatywno-wolontariackich. To uczniowie przygotowywali koncerty. To im zawdzięczam sukcesy tych imprez. Wiadomo, że wymagało to logistycznego ogarnięcia ze strony organizatora nauczycielskiego, ale zawsze radzili sobie świetnie. W organizacji Czad dla Amici podejmowaliśmy współpracę z opiekunami, jak i wychowankami Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Rodzinom Amici. Dzięki takiej działalności, obok wymiernego dochodu finansowego przeznaczanego na cele charytatywne, mam satysfakcję być świadkiem żywego i bezinteresownego zaangażowania swoich uczniów. Jedną z największych zalet takiego wolontariatu, jest oddziaływanie na społeczność szkolną. Czas poświęcony na działalność charytatywną, owocuje nabywaniem nowych znajomości, zwiększeniem poczucia wspólnoty oraz podnoszeniem umiejętności osobistych. Stały kontakt z ludźmi pomaga rozwijać naturalny system wsparcia, stanowiący doskonałą ochronę przed stresem i przygnębieniem. Wolontariat w naturalny sposób dostarcza impulsu do poczucia i podnoszenia własnej wartości.

Zauważam, że uczniowie robiąc coś dla innych, zapewniają sobie naturalne poczucie spełnienia. Taka aktywność daje im możliwość wykazania się w wielu dziedzinach, a przez to do odczuwania dumy z własnych czynów i kształtowania samoświadomości. Dodatkowo odkryłem ważny efekt wychowawczy: wolontariusze zaangażowani w koncerty charytatywne mogą odnaleźć w sobie nowe pokłady energii, które jak mam nadzieję będą mogli przenieść na obszar swojej pracy i przyszłego życia rodzinnego. Do dziś nie zapomnę nastolatki, która sprzątając po koncercie przyznała, że pierwszy raz w życiu zamiatała. Była bardzo z siebie zadowolona. Prozaiczne, ale praktyczne. W efekcie uświadomiłem sobie, że dzięki temu uczniowie rozwijają swoje zainteresowania i zdolności muzyczne, szkoła jest atrakcyjniejsza w swej ofercie, a ja mam możliwość doskonalić swoje zdolności organizacyjne, wdrażać nowe pomysły i planować kolejne inicjatywy z udziałem uczniów oraz nauczycieli. Do usłyszenia następnym razem!